Dołączył: 13 Gru 2005
Posty: 10 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mezoberazzan
|
dobrze daje tu swój pierwszy i jedyny jaki mam ff o beyblade. moim zdaniem jest tragiczny ale ocęcie sami ^ ^
***
Na dworze padał deszcz, przez gęstą mgłę prawie nic nie było widać. Łzy niebios obmywały zbruzganą złem ziemie .Tyson , Max, Ray , Kenny i Hilary siedzieli przy kuchennym stole , popijając poranną herbatę i spożywając śniadanie w kompletnej ciszy przerywanej jedynie nieustającym szumem deszczu za oknem . Kaia nie było. Od pewnego czasu zaczął wychodzić późną nocą i wracać około południa. Kiedy chcieli się spytać gdzie wychodzi , mówił jedynie, że to nie ich sprawa i żeby nie wtykali swojego nosa w cudze sprawy. I tak co dnia
Nagle usłyszeli skrzypienie drzwi, jak na rozkaz ich głowy porwały się do góry. W progu stał Ozuma wraz ze swoją drużyną , brakowało jedynie Marian. Tyson , który pierwszy otrząsnął się z szoku poderwał się z krzesła aby przywitać gościa , rozlewając przy tym herbatę. Gorąca ciecz spływała leniwie po stole , plamiąc jasnożółty obrus , z wyszytymi zielonymi ślimaczkami. Gdyby japończyk w ostatniej chwili nie odskoczył od stołu zapewne siedziałby z wielką plamą na spodniach i z poparzonymi udami.
- Ozuma! Nie spodziewaliśmy się Ciebie!
- witaj Tyson. Myślę , ze powinniśmy porozmawiać. – Granatowłosy spojrzał na przyjaciela ze zdumieniem wymalowanym na twarzy.
- ech… może wejdziemy? To dość długa historia.
- co? A tak proszę.- Trójka chłopców przysiadła się do pozostałych. Hilary uśmiechnęła się promiennie do Dungi .
- może herbatki? – pokiwali głowami. Po chwili parujące kubki, pełne ziołowego naparu stanęły przed trójką przemoczonych przybyszów.
- więc o czym chcieliście z nami porozmawiać? – Max posłał Ozumie pytające spojrzenie.
- Chodzi o Mariam. Od jakiegoś czasu dziwnie się zachowuje.
- czekaj! Czy ona czasem nie wychodzi na „spacerki” w środku nocy i wraca w południe?
- nie. Ona wychodzi po południu około drugiej i wraca o północy . a co?
- Nie nic. Po prostu Kai od jakiegoś czasu się tak zachowuje… - Ozuma wyglądał na rozbawionego.
- Myślałeś , że Mariam szlaja się z Kaiem ? Nie bądź śmieszny Tyson! – Max wyglądal jakby mu ulżyło.
- hmm. Próbowaliście ją śledzić? – Glos blondyna delikatnie drżał. Ale kapitan wydawał się tego nie zauważać.
- Nie. Mamy do niej zaufanie… a wy do Kaia?
- nie… znaczy się wiemy, że nie zrobi jakiegoś głupstwa…więc nie mieliśmy powodu śledzić go.
- to może … zrobimy to dzisiaj ?
- dobrze . ale kogo Marian czy Kai’a?
- to zależy od was.
- dobrze wiec Marian…
***
Niebiesko włosa siedziała nad brzegiem jeziora. Promienie wschodzącego słońca odbijały się od przejrzystej tafli. Wiatr delikatnie szeleścił liśćmi, a ptaki zaczęły swój poranny koncert.
W powietrzu wyczuwało się słodki zapach kwiatów i zapach Świerzych bułeczek z pobliskiej piekarni. Miasto jeszcze nie obudziło się ze snu ,tylko mleczarz swym zwyczajem zaczął roznosić mleko. Bicie dzwona ogłosiło wybicie godziny szóstej. Marian przychodziła tu każdego dnia, kiedy jej towarzysze jeszcze spali i wracała zanim ,oni i reszta miasta się obudziła. Zawsze siadała w tym samym miejscu. Kiedy przychodziła ptaki jak na życzenie zaczynały śpiewać, kaczki kwakać i podpływać do brzegu, a nóż trafi się im się kawałek świerzego chlebka.
- Ech. Jak ja wam zazdroszczę. Możecie odlecieć stąd każdego dnia. Nikt was tu nie trzyma. Jesteście wolne. Macie to czego ja nigdy nie będę mieć. – spojrzała ze wstrętem na znak młota, wypalony w skórze na lewym ramieniu.
***
Egipt. Heopolis – miasto otaczające niegdyś szczególna czcią Chepera. Dwie, tonące od stóp do głów w czerni, postacie zawzięcie kłóciły się ze sobą.
- Harehess taka jest prawda! Nawet matka Nut tego nie wie! – Mężczyzna o czerwonych niczym krew włosach i równie czerwonych oczach wyglądał jakby miał się zaraz załamać.
- Nut może nie. Ona strzeże nieba , ale nie nas! Cóż z tego, że czcimy jej syna!- Drugi miał krótkie czarne włosy i niemalże białe oczy – Mówię ci! Pojedziemy do środkowego Egiptu. Do Memfis z stamtąd do Majdam i Junat al – Dżabal.
- Niech ci będzie ale jeśli Schauni …- w tej chwili zerwał się wiatr ( A skąd on tam- dop elodja) zagłuszając dalsze słowa i zakrył ich ciemnym piaskiem
***
Za trzy wieczności dni
Krwią otworzone zostaną wrota.
Poszukuj białego kruka
Tego co najmniejszym śmierci wrogiem jest.
Nie szukaj stada białych mew,
ale jednego czarnego pióra co krwią sklejone jest.
W milczeniu dzwona usłysz swą śmierć.
Poszukuj malarza co deszczem obrazy maluje
Znajdź powiernika sztyletu co życie odbiera.
I tą co u wrót szatana legowisko ma.
Znajdź tych co sekret przeraźliwy mają …
***
Tyson obudził się zalany zimnym potem. W drodze do łazienki zastanawiał się nad znaczeniem tego dziwnego snu. Zimna woda , pomogła mu całkowicie się rozbudzić.
W salonie Hilary prowadziła ożywiona rozmowę z Maxem , Rey czytał oprawioną w czarną skórę książkę. Kai stał podparty pod ścianą z zielonym plecakiem z przyszytą brązową sakiewką.
-Tyson! Dlaczego tak wcześnie wstałeś? To do ciebie nie podobne. – piskliwy głos Hilary tylko pogorszył mu humor ( nie mogłam się powstrzymać-dop elodja).
- Miałem zły sen.
- Naprawdę!? A o czym był? – Zaciekawienie Hilary, coś mu przypominało.
- O nie! Nie zaczynaj znowu z tymi całymi wróżbami i horoskopami…
- Ale Tyson…
- Hilary daj mi spokój ! lepiej idź do swojego Dungusia… - Nie zdążył skończyć zdania , ponieważ zaciśnięta w pięść dłoń dziewczyny zgniotła mu w tej samej chwili szczękę.
- Tyson. Tym razem zgodzę się z Hilary. Powiedz nam o czym miałeś sen.- Wszyscy zebrani spojrzeli zdziwieni na niebieskowłosego .
- mów.- Tyson opowiedział im wszystko, słowo w słowo.
***
- Mariam ! Siostrzyczko! Gdzie byłaś?
- …
- Mariam! Mówię do ciebie. Mariam! - ale dziewczyna nie słyszała już nawoływań brata.
Kto inny wzywał ją teraz, ktoś kto ma znacznie większą moc i możliwości niż jej brat.
Ale czy na pewno? Przecież nie ma pewności , że on też…
Może on tez został wybrany… kto to wie? Chyba tylko ten co na śniadanie ludzkie życie je.
Wskazówki śmierci zegara zaczęły kolejny obieg . Kolejną ofiare ścigając zawzięcie.
Lata, miesiące, tygodnie, dni, godziny , minuty, sekundy. Kto wie? Może to dla ciebie godzina siódma ostatnią z godzin tego świata jest? Kto wie? Ja tylko wiem, że zabić nie dam się. Kolejna istota kończy żywot swój. Jak w transie nogi poprowadziły ją na ciemna uliczkę. To miejsce wyglądało jakby Bóg zapomniał o nim. Mimo to dziewczyna pewnie kroczyła dalej. Mijała najrozmaitsze gangi od dresów zacząwszy na rasowych mordercach skończywszy. Każda z tych grup usuwała się grzecznie w cień. Smród gnijącego ciała uderzył w jej w nozdrza. Niemal natychmiast ruszyła w stronę z której dolatywał owy zapach.
Po pewnym czasie dotarła do starego magazynu. Wspinając się po zardzewiałej drabince dotarła na dach. Wyważyła stare drzwi i zbiegła po schodach. Obraz jaki zastała, normalnego człowieka wtrąciłby w stan co najmniej szoku. Wszędzie były porozwalane rozszarpane, ciała rudych kobiet. Jedna z rudzielców leżała pod ścianą. Jeszcze ,żyła. Niebieskowłosa szła ślizgając się po rozrzuconych wnętrznościach. Owa ocalała okazała się jej rudą koleżanką – Emily. Dziewczyna , ujrzawszy Mariam , wykrzywiła usta w coś na wzór uśmiechu .
***
Ślicznie prosze o komentki ^ ^
Post został pochwalony 0 razy
|