|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
IGNI-GENA Gość
|
Wysłany:
Nie 20:20, 04 Gru 2005 |
|
|
|
"Wiem , że nic nie wiem". Tak brzmi słynne powiedzenie Sokratesa. Jednak jakie to ma w dzisiejszym świecie znaczenie? Żadnego. Dzisiaj każdy z nas uważa się za najmądrzejszego i najlepszego na świecie , a tak wcale nie jest. Każdy z nas popełnia i naprawia błędy , które popełnił , ale nigdy się do nich nie przyznaje. Zawsze najlepiej jest zrzucić winę na kogoś nieświadomego tego co się wydarzyło. Później wychodzi na jaw kto zawinił , ale kara za to jest minimalna. Dorośli popełniają najwięcej błędów w swoim życiu , ciągle czegoś szukają robią karierę bezsensu bo to i tak nic nie da. Nie potrafią spojrzeć na świat oczami dziecka...oczami wyobraźni. Jedynie dzieci są zachwycone tym co się dzieje za oknem , na ulicy , na podwórku. Tylko one zdobywają doświadczenie w życiu potrzebne , tylko one potrafią zrozumieć świat. Potrafią się cieszyć nawet z tego , że w ciemnym pudełku jest zamknięte piękno , że w starej wierzbie mieszka dobra wróżka , chociaż wcale jej nie widać. To ich dziecięca wrażliwość na piękno świata czyni je kimś wyjątkowym czego jednak dorośli nie zauważają. Ich obchodzi tylko dobro materialne. Nic innego nie jest ważne tyko pieniądze , ale dzieci wiedzą , że tak nie jest. Zachwycają się wszystkim i wszystkimi. Ciekawi je to co się dzieje za oknami pędzącego pociągu. Z zachwytem w oczach chłoną piękne widoki i przyklejają noski do szyby by lepiej się przyjrzeć cudom natury. Natomiast dorośli są znudzeni tym co się dzieje, bo ich interesuje tylko praca i kariera. Nie dostrzegają piękna, które nas otacza ze wszystkich stron , ale natomiast małe istotki , które są ciekawe wszystkiego zachwycają się nawet szarym asfaltem , małą kałużą czy wielką pszczołą. Dla nich świat jest piękny , cudowny. Nie ma dnia by nie powiedziały "To jest takie piękne" , mówią to codziennie w każdej chwili gdy uznają , że ktoś ich słucha. A słucha ich wiatr , szemrzący strumień , wysokie strome góry i drzewa. Wtedy czują się zadowolone i szczęśliwe. Wiedzą , że ktoś poświecą im uwagę i skupia się na tym co mówią , co opowiadają sobie nawzajem. Nie czują się samotne i opuszczone , ale czasem też chciałyby usłyszeć śmiech dorosłych...
Dzień zaczął się od codziennego biegania po domu i szukania dokumentów pani Morgan.
- Mała nie widziałaś mojej torebki z dokumentami!- Młoda kobieta wpadła do pokoju córki.
-Nie mamo , ale pewnie dałaś ją tam gdzie zwykle.- Odpowiedziała znużonym głosem piętnastoletnia dziewczyna. Wstała z łóżka i przeczesała ręką pomierzwione czarne włosy. Przeciągnęła się leniwie na stojąco i potarła zaspane brązowe oczy.
- To pomóż mi ją znaleźć!- Usłyszała z sąsiedniego pokoju głos matki. Przewróciła oczami i powlokła się do salonu. Tak jak podejrzewała. Mama znów włożyła te swoje dokumenty do jej szuflady. Wzięła je i zaniosła ,szalejącej po sypialni ,matce.
-O to ci chodziło?- Spytała potrząsając kobiecie przed oczami wielką torbą wypchaną papierami , świstkami i czymś tam jeszcze.
-O dokładnie. Gdzie to było?- Czarnowłosa kobieta wzięła z rąk córki szukaną rzecz.
- Tam gdzie zawsze czyli w mojej szufladzie w salonie.- Odparła cicho.
-A niech to licho , zawsze je tam wkładam.- Przez twarz kobiety przemknął słaby uśmiech. Mała wywróciła oczami. Miała dosyć tej zapracowanej kobiety , która nigdy nie ma dla niej czasu.
-Mamo o której dzisiaj wrócisz?- Zapytała biorąc do ręki maminy budzik.
-Nie wiem , ale chyba późno bo znów mam trzy spotkania w sprawie tego nowego programu komputerowego.- Powiedziała kobieta i wybiegła z sypialni. w przedpokoju prędko zarzuciła płaszcz na ramiona i już jej nie było. Małą znów czekał samotny dzień. Nie miała za wielu przyjaciół , ale na ich brak też nie mogła narzekać. Jej najlepszą przyjaciółką była Majka Staniszewska, wysoka szczupła szatynka o modrych oczach. Natomiast ona zwykła czarnowłosa Suzannah Morgan była niska , najniższa w klasie , ale najszczuplejsza i najzgrabniejsza. Nie od parady wzięło się jej słynne przezwisko "Mała". Nie złościła się o to, wręcz przeciwnie było jej miło , że klasa 3r przyjęła ją z wielką chęcią. Byli zadowoleni , że mają w klasie geniusza i kogoś kto zna angielski. To była prawda. Suzannah urodziła się i wychowała w Londynie , ale po śmierci ojca wróciły z matką do jej ojczyzny. Teraz mieszkały w mieście o wdzięcznej nazwie Wieliczka. Mała westchnęła ciężko i poszła do kuchni. Nalała sobie soku do szklanki i już miała się napić gdy nagle zadzwonił telefon. Pobiegła odebrać.
-Halo!
-Good day.- Odezwał się głos w słuchawce.
-O...o...Good day.- Zająknęła się dziewczyna.
-I have found Elizabeth Morgan.- Zapytał kobiecy głos.
-Not but amenity beguile with who?- Spytała Suzannah.
-Apologize forget introduce. I am Emma Grint.- Nieznajoma przedstawiła się i Suzannah przypomniała sobie , że to jakaś przyjaciółka matki z Londynu.
-I will say mum , that you called.- Powiedziała dziewczyna , ale kobieta wykrzyknęła.
-Not , not , not. I will dial up evening!
-Oka’y. Does not have case.- Mruknęła Mała.
-I thank it, and I wish nice day.- Powiedziała kobieta.
-Each other and for vision.- Odpowiedziała Mała i odłożyła słuchawkę. Wróciła do kuchni i dopiła sok. Nie była głodna , ale wmusiła w siebie jogurt. Po zjedzeniu go wróciła do pokoju i ubrała się. Później umyła twarz i zęby. Była gotowa by gdzieś wyjść , ale samej się nie chciało. Tegoroczne wakacje zapowiadały się nudnawo. Brak znajomych z klasy i brak przyjaciółki , która wyjechała do Chorwacji, strasznie jej doskwierały. Nie miała co ze sobą zrobić. Włóczyła się z kąta w kąt i umierała z nudów. Minął kwadrans, a ona nadal nic nie wymyśliła na nudny dzień. Włączyła telewizor. Jej uwagę przykuł wysoki chłopak z niebieskimi paskami na twarzy. U dołu ekranu napisane było jego imię i nazwisko.
-Kai Hiwatari.- Mruknęła do siebie. Chłopak był naprawdę bardzo ładny. Miał purpurowe oczy i szaro-granatowe włosy. Emitowany był turniej Beyblade w Japonii. Kai walczył z niejakim Brooklynem , rudowłosym niesympatycznym chłopcem. Zaciekawiona Mała usiadła w fotelu i oglądała dalej. Kai był zmęczony , ale nie poddawał się. Walczył z całych sił. Był godnym zawodnikiem. Nagle bestia jego przeciwnika śmignęła pazurami. Suzannah krzyknęła wystraszona i zakryła dłonią usta. Kai miał poszarpane ubranie i krwawe rany na ciele. Jednak nie poddał się. Walczył nadal. Walka niedługo po tym zakończyła się. Kai przegrał , ale mimo to Mała był pełna podziwu. Resztę dnia spędziła biegając po sklepach. Właśnie wymyśliła co będzie robić w wakacje. Gdy matka wróciła już w progu rzuciła hasło.
-Mamo jadę do Japonii. Elizabeth Morgan zamarła. Jednak w oczach swojej córki wyczytała , że ona nie zmieni zdania.
-Skoro chcesz to leć , ale uważaj na siebie.- Tylko tyle jej powiedziała. Pod tym względem matka była wspaniała. Nie marudziła tak jak inne , mówiła tylko „ uważaj na siebie” i dawała to co potrzebne. Przez całą noc , Mała nie zmrużyła oka. Rano wyskoczyła z łóżka cała w skowronkach. Prędko się ubrała uczesała i umyła. Pochłonęła jogurt i była gotowa by jechać na lotnisko. Sprawdziła czy ma wszystko spakowane. Nie brakowało niczego. Matka dała jej naprawdę mnóstwo kasy. Umówiła się z jakąś nieznaną jej ciotką , że zamieszka u niej na całe dwa miesiące. Suzannah wreszcie miała wymarzone wakacje. O dziesiątej przyjechała taksówka. Mała pożegnała się z matką wsiadła w taxi i pojechała na lotnisko. Tam kupiła bilet lotniczy i pobiegła do samolotu. Leciała japońską linią lotniczą. Jej samolot nazywał się „Mig 402”. O godzinie dwunastej wystartował. Dziewczyna z zachwytem oglądała widoki z „lotu ptaka”. Skoro świt „Mig 402” wylądował na lotnisku w Tokio. Pasażerowie kolejno wychodzili z samolotu i odbierali swoje bagaże. Gdy Suzannah wyszła nie mogła się nadziwić potędze japońskiego lotniska.
-Czy to Suzannah Morgan?- Usłyszała za sobą polski kobiecy głos.
Odwróciła się. Przed nią stała mniej więcej trzydziestoletnia kobieta i uśmiechała się.
-Tak to ja. – Odpowiedziała dziewczyna i również uśmiechnęła się do kobiety.
-Jestem Joanna Skowrońska , a tak mówiąc szczególniej to jestem siostrą twojej matki.- Przedstawiła się.
Suzannah była zaskoczona. Mama nigdy jej nie mówiła , że ma siostrę , ale skoro tak było to jeszcze lepiej.
-Miło mi cię poznać ciociu.- Wymamrotała podając jej dłoń.
-Nie mów do mnie ciociu tylko Asia.- Sprostowała Joanna i uściskała siostrzenicę. Wzięła od niej jedną walizkę i razem poszły do samochodu. Mniej więcej godzinę później podjechały pod luksusową potężną willę ciotki. Mała oszołomiona tym wszystkim ledwie wydusiła.
-Ale cudo. Joanna uśmiechnęła się. Otworzyła się automatyczna brama. Wjechały na teren posiadłości ciotki. Brama zamknęła się za nimi. Wysiadły z auta i ruszyły w stronę willi. Weszły do środka. Panował tam ład i porządek. Służba uwijała się w pocie czoła. W salonie powitał ich wysoki czarnowłosy lokaj. Uśmiechnął się do Suzannach i ona też.
- Ichiro zaprowadź panienkę do jej pokoju.- Powiedziała Joanna i usiadła w pozłacanym krześle.
Lokaj wziął jej walizki i kazał iść za sobą. Suzannah poszła za nim. Ten otworzył dwuskrzydłowe drzwi i jej oczom ukazał się potężny pokój. W środku znajdowało się potężne pozłacane łóżko z kolumnami i baldachimem , w rogu stała dębowa szafa czterodrzwiowa , a koło łóżka z prawej strony stała toaletka i ogromnym zwierciadłem w złotej ramie , zaś po lewej stronie stał nocny stolik ze złota lampką nocną i świecznikiem dla uroku. Koło okna stało dębowe biurko z pozłacanymi kantami. Na nim stał najnowszej generacji laptop oraz piękny złoty kałamarz i pawie pióro oczywiście do pisania. Na wschód wychodziło się na ogromny balkon , na którym było mnóstwo pięknych roślin oraz stolik i wygodny leżak. W pokoju znajdowało się jeszcze wiele dębowych pozłacanych szafek i szafeczek oraz piękny pluszowy ,biały ,dywan. Małej zaparło dech w piersiach. Ichiro wyszedł z pokoju, zostawiając jej złote klucze na biurku, a ona została w swoim nowym królestwie. Zauważyła również , że w pokoju ma łazienkę. Tam też było pięknie. Ogromna wanna , kabina , porcelanowa muszla i umywalka , a tak że szafeczka na ręczniki , piżamę i inne toaletowe rzeczy. Rozpakowanie wszystkiego zajęło jej dwie godziny , a gdy skończyła rozległ się gong wzywający na obiad. Zeszła na dół do jadalni. Dzisiaj był obiad po włosku. Kilka rodzajów spaghetti i pizzy domowej roboty. Suzannah zjadła wszystkiego po troszku i po skończonym obiedzie omal nie odfrunęła. Podziękowała i powiedziała , że wychodzi pospacerować po mieście. Postanowiła , że na pierwszy ogień idzie na stadion Beyblade.
Daję nowego fafa ktorego dedykuje Tarji. Mam nadzieje ze wam sie spodoba
Ostatnio zmieniony przez IGNI-GENA dnia Nie 20:45, 04 Gru 2005, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
Mao
|
Wysłany:
Nie 20:24, 04 Gru 2005 |
|
|
Dołączył: 24 Paź 2005
Posty: 847 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Soul Society
|
Jezu... prześwietnie się zaczyna... Chce nexta w ogóle lubie twoje ficki, ale czy skończysz pozostałe? Chciałabym jeszcze przypomnieć że w temacie nie napisałaś że to fick Beyblade... Mam nadzieje że to naprawisz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Mao
|
Wysłany:
Pią 21:29, 30 Gru 2005 |
|
|
Dołączył: 24 Paź 2005
Posty: 847 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Soul Society
|
Powtarzam. Jeśli fick nie będzie kontynuowany zostanie skasowany. Najpierw zablokuje potem jeszcze może się uda uratować ale no cóż. Sprzątanie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|