Autor |
Wiadomość |
Jiraiya |
Wysłany: Śro 15:03, 27 Wrz 2006 Temat postu: |
|
Oł jeeeeee.... Piiisz dalej.
To jest świetne... Ach mrrrr... normalnie
Ej, też jestem samotna kto mnie pocałuje? xDDD |
|
|
Cassie |
Wysłany: Śro 11:16, 27 Wrz 2006 Temat postu: |
|
Cytat: | Stała już dłuższą chwilę w nadziei, że owy mężczyzna obecnie leżący plackiem na blacie, i chrapiący cicho obudzi się. | Teraz wyobraźcie sobie Cass przesypiającą wszystkie lekcje historii, WOS-u i religii... XD (na indywidualnym śpię z otwartymi oczami XD)
Cytat: | Mężczyzna skrzywił się niczym dziecko na widok znienawidzonej kaszki. | Ja kaszką plułam po ścianach XD Wolałam ogórkową XD
Cytat: | -Może powinieneś wziąć sobie jakiś urlop? –zaproponował Maes. Roy pokiwał głową.
-Po co? –zapytał się Mustang. –Żeby siedzieć całymi dniami w pustym mieszkaniu?
-Już ci mówiłem – ożeń się.
-Znowu zaczynasz…
-Nie mam racji?
-Skończ ten temat!
-To wybierz się na jakąś randkę.
-Nie mam ochoty… | Mwahaha XD Kocie, ten fragment jest genialny x3
Mao, ja powiem tyle: podobało mi się, chcę jeszcze i koniec kropka x]
Cieszę się, że chociaż inni mają trochę weny twórczej... *załamka*
Cass się wypowiedziała!!
Spasiba!! XD
P.S. Mwah!! Znowu pierwsza x3 |
|
|
Mao |
Wysłany: Wto 20:08, 26 Wrz 2006 Temat postu: |
|
CZĘŚĆ DRUGA (Roy x Maes)
-Panie pułkowniku? –odezwała się blond włosa kobieta stojąc przed biurkiem swego pracodawcy i przełożonego: Roy’a Mustanga. Stała już dłuższą chwilę w nadziei, że owy mężczyzna obecnie leżący plackiem na blacie, i chrapiący cicho obudzi się.
Kobieta lekko zrezygnowana rzuciła parę opasłych tomów prawa wojskowego na jego biurko. Pułkownik zerwał się z miejsca przy okazji wywracając krzesło.
-Porucznik Hawkeye, proszę mnie tak nie straszyć… -jęknął lekko przerażony Mustang. Blondynka westchnęła ciężko.
-Przypominam panu o jutrzejszej sprawie. –poinformowała spokojnie.
Roy walnął ręką w czoło i podniósł jedną z ksiąg, które brutalnie go obudziły. Mężczyzna skrzywił się niczym dziecko na widok znienawidzonej kaszki.
-Byłbym zapomniał… -jęknął pułkownik i odsunął od siebie księgi. –Potem…
-Za chwilę zjawi się tu podpułkownik Maes Hughes w celu odebrania raportu i reszty dokumentów, by następnego dnia przedstawić je jego ekscelencji głównodowodzącemu. –oznajmiła chłodno Riza Hawkeye.
-„Za chwilę”? Znaczy za ile?
-Za godzinę.
-Co? Za godzinę? Czy ja przespałem całe dziesięć dni? –przeraził się mężczyzna siadając przed biurkiem.
-Podpułkownik Hughes oznajmił, iż przybędzie 8 nie 18. –wytłumaczyła chłodno kobieta. Pułkownik spojrzał zmęczonym wzrokiem na papiery, które wieczorem na szybko próbował wypełnić.
-Miłej pracy. –odezwała się Riza i opuściła gabinet zostawiając Mustanga sam na sam z dokumentami, raportem i księgami prawnymi.
-Cholera jasna! Nie zdarzę! –jęknął mężczyzna biorąc pióro i łapiąc pierwszy lepszy niewypełniony dokument. Gdy zabierał się za kolejny ktoś otworzył drzwi.
-Dobry puł… -przywitał się niski blondyn wpadając do pomieszczenia, jednak chłopak zamilkł, gdy zobaczył twarz swego szefa. Zaspany, zmęczony, podkrążone oczy. Stalowy ledwo powstrzymał się od perfidnego uśmiechu.
-Co chcesz? –burknął wojskowy.
-To, co zwykle. –poinformował złośliwie Edward Elric i podszedł do biurka.
-Możesz zdać raport za tydzień… -uznał pułkownik i machnął ręką by odgonić od siebie dzieciaka.
-I chciałbym wziąć urlop za tydzień, gdzieś tak na „tydzień”…
-Dobrze nie pokazuj mi się tu przez dwa tygodnie, i teraz bądź tak miły i zejdź mi z oczu! –warknął Mustang i wrócił do pracy. Ed odwrócił się na pięcie i wybiegł z pomieszczenia bezczelnie trzaskając za sobą drzwiami. Roy słyszał jeszcze jak młodziak krzyczał do swego brata jakieś słowa radości. Co powiedział Stalowy mało obchodziło płomiennego. Miał tylko pół godziny. Pół godziny i ogrom papierów. Mężczyzna już sięgał po następny dokument, gdy do jego biura wkroczył jego przyjaciel.
-Siemka Roy. –pan podpułkownik jak zwykle z uśmiechem na twarzy wkroczył do pokoju.. Mustang rzucił mu wściekłe spojrzenie. Hughes niewzruszony sięgnął po stojące przy ścianie krzesło i usadowił się naprzeciwko Roy’a.
-Stalowy alchemik tak cię wkurzył czy jak? –zapytał okularnik.
-On tylko rozpalił we mnie wściekłość, która narasta od samego rana… -syknął Mustang. Hughes zerknął, co pisze teraz pułkownik. Widząc, że są to papiery, po które przyjechał uśmiechnął się pod nosem.
-Powoli, nie spiesz się mamy cały dzień, po to przyjechałem byś po prostu nie zapomniał o tej robocie. –uśmiechnął się Maes.
-Coś w stylu „pilnowania”? –uznał Mustang odrywając się od pracy.
-Wyjadę dopiero wieczorem, więc nie stresuj się. –Hughes wstał z krzesła i skierował się do drzwi. –Tobie radzą wyjść na świeże powietrze.
Płomienny alchemik dźwignął się z krzesła i podszedł do przyjaciela.
-Przyda mi się rozprostować kości.
-Ty się lenisz, czy tak ciężko pracujesz? –zapytał podpułkownik. Mustang westchnął ciężko..
-Może to ciekawa odmiana, ale trochę przeginam z ilością godzin spędzonych przy robocie. –poinformował Roy.
-Tak to jest jak wszystko odkłada się na ostatnią chwilę. –poinformował złośliwie Hughes.
-Czepiasz się… -odciął się Mustang.
Obaj przysiedli na ławce przy fontannie. Było to idealne miejsce na spokojną rozmowę tak upalnego dnia.
-Powiem ci, że bardzo kiepsko wyglądasz. Jeszcze trochę,a dobijesz do stanu powojennego. –uznał okularnik patrząc na przyjaciela.
-Do tego jednak jeszcze dużo mi brakuje. –zaprzeczył pułkownik uśmiechając się lekko.
-Może powinieneś wziąć sobie jakiś urlop? –zaproponował Maes. Roy pokiwał głową.
-Po co? –zapytał się Mustang. –Żeby siedzieć całymi dniami w pustym mieszkaniu?
-Już ci mówiłem – ożeń się.
-Znowu zaczynasz…
-Nie mam racji?
-Skończ ten temat!
-To wybierz się na jakąś randkę.
-Nie mam ochoty…
Hughes musiał aż zdjąć okulary i spojrzeć się na Roy’a. Zdziwienie, jakie malowało się na jego twarzy było ogromne.
-Dobrze się czujesz? –zapytał podpułkownik.
-Nie do końca. –odpowiedział szczerze Roy i spojrzał na przyjaciela zmęczonym i zrezygnowanym wzrokiem.
-Wcięło go czy jak? –odezwał się Ed widząc, że biuro pułkownika jest puste.
-Może musiał gdzieś wyjść? –poinformował jego brat Alphonse.
-Co mnie to obchodzi? Przyjdę za pół godziny. –blondyn już chciał wyjść jednak zatrzymał się na chwile. –Ewentuel zaoszczędzę czas i sam sobie wezmę te dokumenty!
Młodszy Elric złapał brata za kaptur i wyciągnął go z pomieszczenia.
-Ani mi się waż! –warknął na niego Al.
-Lepiej wrócę go biura i zabiorę się za te dokumenty, 0oznajmił w końcu pułkownik i wstał z ławki.
-Pomogę ci szybciej ci zejdzie. –zaproponował Hughes i wraz z przyjacielem wrócili do gabinetu. Maes stanął sobie przy oknie, a Roy przy biurku i sięgnął po plik kolejnych papierzysk. Był zmęczony. Ta życiowa siła, którą zawsze posiadał uleciała z niego w ciągu jednego dnia. Mężczyzna smętnie wypełniał dokumenty. Hughes patrzył się na przyjaciela, który wyglądał jak strzęp człowieka. Jak smutny cień. I to nie z powodu, że miał nawał roboty na swojej głowie. On był samotny…
Maes podszedł do Mustanga i pochylił się nad nim.
-Roy…
Pułkownik odwrócił się i spojrzał głęboko w ciemne oczy przyjaciela. To była chwila. Pragnienie. Płomienny zamknął oczy i oddał się delikatnemu pocałunku.
-Co się dzieje? –zdziwił się Al, gdy Ed zamknął cicho drzwi, które przed chwilą uchylił.
-Ciszej! –warknął blondyn i oparł się o ścianę.
-Myślałem, że zależy ci na szybkim odebraniu tych papierów. –zdziwił się młodszy.
-Przyjdziemy jutro. –poinformował stalowy i odszedł od drzwi.
-Co się stało noo! –nie dawał za wygraną Al. Edward zignorował pytanie i szybkim krokiem udał się korytarzem w stronę wyjścia.
-Niisan! –jęknął Al i pobiegł z bratem.
----------
Druga część z planowanych 5 jak na razie |
|
|
Jiraiya |
Wysłany: Sob 21:26, 16 Wrz 2006 Temat postu: |
|
Łaaa... *.*
<To miało oznaczać że mi też siępodoba, ale za bardzo by to wyrazić sensowniej> |
|
|
Kayako |
Wysłany: Sob 20:12, 16 Wrz 2006 Temat postu: |
|
Kayaczkowi też się podobało ^^ I to bardzo, więcej łanszotów, Mao, więcej! ^^
Naprawdę fajne ^^ Lubie ten klimacik, jak krew kapie z kartki XD
[koment kopiowany, bo Kayako jest za głupia, aby dwa wymyślić XD] |
|
|
Cassie |
Wysłany: Sob 18:09, 16 Wrz 2006 Temat postu: |
|
Kopł mnie ten zaszczyt, że mogę skomencić jako pierwsza XD
Eee... Tak więc to bliżej nieokreślone "COŚ" (XD) nie jest złe Fakt, to dość krótkie (żeby nie powiedzieć tragicznie krótkie XD), zdażyły się też literówki. Ale ja tam na błędy nie patrzę (Kayak, nie bij XD).
Podsumowując - mi sie podobało ^^
Cass się wypowiedziała!!
Spasiba!! XD
[koment prawie w całości kopiowany xDDD] |
|
|
Mao |
Wysłany: Sob 16:47, 16 Wrz 2006 Temat postu: [FMA] Odi et Amo |
|
Wielkością powalam wiem XD
------
Płonące budynki, ciała niewinnych ludzi. Co chwila przerażający dźwięk wybuchu, krzyk kolejnych ofiar. Cały dorobek życia prostych ludzi teraz rozsypywał się, i znikał w niecałe parę minut.
-Czy tak wygląda piekło? –on stał na środku ulicy. Wokół niego bezlitosne płomienie, Szedł on spokojnie przed siebie nie zważając na walące się budynki. Ubrany na czarno, długie blond włosy opadające na twarz, złote oczy bez wyrazu. W pewnym momencie chłopak zatrzymał się. Stojąc w samym środku płomieni,które widocznie go nie parzyły, spojrzał na leżącego mężczyznę. Ten był na tyle przytomny by zauważyć stojącą nad nim postać.
-Ty… -wydyszał z trudem.
-Ja? –odezwał się blondyn i klęknął koło konającego wojskowego.
-Żeby cię piekło pochłonęło… -syknął cicho mężczyzna.
-Roy Mustang, waleczny alchemik ognia, ginie w płomieniach. –blondyn położył rękę na czole wojskowego.
-Idź do diabła. –wydyszał Roy. –Pride…
Przez jakiś czas leżący na ziemi człowiek oddychał bardzo nierówno. Powoli, coraz ciszej, aż oznaki życia kompletnie zanikły.
Nazwany przez Mustanga chłopiec –Pride pochylił się nad poległym pułkownikiem i pocałował go delikatnie w usta.
-Odi et amo – kocham i nienawidzę… |
|
|